Gość
|
Wysłany: Sob 19:29, 31 Mar 2012 Temat postu: 05. Grzejnik |
|
|
Było zimno; w całym motelu zepsuło się ogrzewanie, a kiedy wpadło się do lodowatej wody w rzece, to najbardziej na świecie chce cię ogrzać. Dlatego teraz Sam przeklinał brak ciepłej wody, skulony pod kocami i z sinymi ustami. Dean w kuchni przygotowywał mu coś ciepłego do picia, krzątając się hałaśliwie przez swoją skręconą kostkę.
I nagle świat się poruszył.
No, nie świat, ale łóżko. Sam odwrócił się natychmiastowo do źródła ciepła za swoimi plecami, rejestrując oczywiście, że pochodzi ono od Trickstera. W tym momencie jednak gówno go to obchodziło, tylko chciał jak najszybciej się rozgrzać. Jakimś cudem (pacz: Loki) obaj byli nadzy. Cóż, to było nawet właściwe, aby dostać się do ciepłej skóry boga. Sam przycisnął nos i usta do szyi i obojczyka mężczyzny, ręce wsunął pod jego pachy, a stopy między łydki.
Pod palcami poczuł ruchy klatki piersiowej, oznaczającej śmiech, ale tylko starał się przysunąć bliżej mniejszej formy. Żałował, że jest taki wysoki, a Trickster niski, bo przez to ciepło nie wszędzie docierało. Loki jakby zrozumiał — a Sam by się nie zdziwił, gdyby umiał czytać w myślach — i zaraz potem w pokoju rozbłysło światło.
— Co za sukinsyn?! — rozległo się z kuchni i chwilę potem wbiegł Dean.
Jednak Sam tego nie widział, bo został otoczony skrzydłami. Odsunął twarz i rozejrzał się, zauważając co najmniej trzy kości utrzymujące te skrzydła. A to tylko z jego strony. Na chwilę musiał zatrzymać się na tych skrzydłach, bo były dość... niezwykłe. Białe, z końcówkami zamoczonymi w czekoladowym brązie, przechodzącym im bliżej białego w złoto.
Spojrzał na twarz Lokiego i zaczął się odsuwać, ale skrzydła tylko zacieśniły się wokół niego.
— Spokojnie, Sam.
— Chyba sobie żartujesz. Spokojnie?! — odpowiedział Sam, nadal się wiercąc.
Loki westchnął i nastroszył pióra, które nagle stały się twarde, zimne i nieprzyjazne jak metal, a Sam odruchowo odsunął się od nich, prosto w ramiona Trickstera.
— Dean! — wrzasnął Sam, a Loki na nowo złagodził pióra, które wróciły do bycia ciepłym i miękkim pierzem.
— Deanem zajmuje się Castiel. Wszystko mu tłumaczy.
Sam spojrzał na niego dziwnie.
— Wszystko? Co wszystko?!
— Sam. Jak myślisz, dlaczego mam skrzydła? Dlaczego mam sześć skrzydeł?
Winchester przez chwilę tylko patrzył na niego dziwnie, a potem wypuścił drżąco powietrze z ust.
— Którym jesteś? Gapcio czy...
Loki zachichotał.
— Wiesz, to samo mówiłeś w innej rzeczywistości. — Sam już miał pytać, o co kurwa mu chodzi, ale nie dane mu było dojść do słowa. — Jestem Gabriel. Archanioł Gabriel.
I wtedy Sam ocipiał. Tak ocipiał, że pomyślał Walić to, nadal mi zimno i wrócił do ludzkiego... pogańskiego... anielskiego grzejnika, jakim był Loki. Gabriel. Nieważne.
A jeśli z tyłu głowy krzątała mu się myśl, która natura Trickstera odpowiada za ciepłotę jego ciała, to zostawił tą myśl na potem, grzejąc sobie nos i smarkając na Lokiego.
Usłyszał ciche Fuj, pstryknięcie palców i nos miał suchy. Uśmiechnął się w obojczyk archanioła i starał się zabrać tyle ciepła, ile to możliwe.
|
|